Mój pierwszy dzień w szkole z punktu widzenia ucznia

Napisane przez Hanna Dąbrowska, klasa 8a.

Był sło­necz­ny wrze­śnio­wy po­ra­nek 2021 roku i jak już po­wi­nien to wie­dzieć każdy uczeń, po­czą­tek tego mie­sią­ca o­zna­czał po­wrót do szko­ły. Ja rów­nież bar­dzo do­brze o tym wie­dzia­łam, jed­nak byłam tym o wiele bar­dziej zde­ner­wo­wa­na, niż w po­przed­nich la­tach mojej nauki. Wy­ni­ka­ło to z tego, że mia­łam w tej szko­le po­sta­wić swoją stopę po raz pierw­szy.

Wcze­śniej cho­dzi­łam do szko­ły w War­szawie, jed­nak prze­pro­wadz­ka do Otwoc­ka to zmie­niła. Cały czas mia­łam w gło­wie tylko myśli o tym, czy klasa mnie za­ak­cep­tu­je, skoro do­łą­czy­łam do­pie­ro w 5 kla­sie. Można więc po­wie­dzieć, że picie po­ran­nej her­ba­ty oraz wy­szyko­wa­nie się do wyj­ścia, nie spra­wiało mi ta­kiej przy­jem­no­ści, jak za­zwy­czaj. Ubra­łam się jed­nak w strój ga­lo­wy, tak jak już przy­sta­ło na u­cznia w taki dzień, spoj­rza­łam o­stat­ni raz w lu­stro, a na­stęp­nie wy­szłam za mamą i bab­cią na klat­kę scho­dową, kie­ru­jąc się po­woli w stro­nę auta, my­śla­łam tylko:

– Czy moja nowa klasa mnie po­lu­bi? A co, jeśli nie i zo­sta­nę sama, jak palec?

Z tymi py­ta­niami w gło­wie wsia­dłam do auta i spo­dzie­wa­łam się tylko naj­gor­sze­go.

Jazda była bar­dzo dziw­na, czu­łam wiele e­mo­cji na raz i pa­trzy­łam przez szybę sa­mo­chodu, wi­dząc, że je­steśmy coraz bli­żej. Gdy w końcu do­tar­ły­śmy na miej­sce, z wiel­ką nie­chę­cią wy­sia­dłam z po­jaz­du. Zbli­ża­łam się do szko­ły coraz bar­dziej i byłam teraz w sta­nie przyj­rzeć się jej le­piej, od razu wpa­dły mi w oko ko­lory, na jakie była po­ma­lowana. Byłam tak za­my­ślo­na, że nawet nie za­uważy­łam, że już stoję przy głów­nym wej­ściu, a przede mną znaj­du­ją się nie­licz­ne grup­ki dzie­ci w róż­nym wieku. Niek­tó­rzy wy­da­wali się młod­si ode mnie, nie­któ­rzy w tym samym wieku, a nie­któ­rzy star­si. Razem z mamą zna­lazły­śmy w końcu i moją, nową już klasę, klasę 5A. Gdy wszy­scy we­szli do środ­ka, ja sta­rałam się trzy­mać swo­jej wy­cho­waw­czyni, żeby nie zgu­bić się w tej nie­zna­nej dla mnie jesz­cze szko­le. W końcu we­szliśmy wszy­scy do sali nr 15a i za­ję­li­śmy miej­sca w ław­kach. Pani Irena po­prosi­ła mnie, abym wy­szła na śro­dek i przed­sta­wi­ła się nowym ko­le­żan­kom i ko­le­gom. Zro­bi­łam to, o co mnie po­proszono, wsta­łam z ławki, szyb­kim kro­kiem prze­szłam po­mię­dzy sie­dzą­cy­mi u­czniami i sta­nę­łam przed ta­bli­cą ze spusz­czo­ną głową. Po dłuż­szej chwi­li, kiedy wszy­scy w końcu prze­sta­li roz­ma­wiać, za­brałam głos:

– Cześć, je­stem Hania, prze­pro­wa­dzi­łam się tu z War­szawy, więc mu­sia­łam rów­nież zmie­nić szko­łę. Mam jed­nak na­dzie­ję, że się do­ga­damy i za­przy­jaź­ni­my.

Po tym sama za­czę­łam słu­chać jak wszy­scy o­bec­ni rów­nież mi się przed­sta­wiać, a gdy już każdy skoń­czył, u­sia­dłam z po­wrotem na miej­sce, na któ­rym sie­dzia­łam wcze­śniej. Pani Zby­siń­ska o­mó­wi­ła parę spraw na temat no­we­go roku szkol­ne­go, a gdy skoń­czyła, zwol­ni­ła nas do domu, ale wy­zna­czyła parę osób do o­prowa­dze­nia mnie po nowej szko­le. Wska­zała na dwie dziew­czy­ny, jedną wy­so­ką, z dłu­gi­mi brą­zo­wy­mi wło­sa­mi i grzyw­ką, i drugą śred­niego wzro­stu, z dłu­gi­mi blond wło­sa­mi. Moje nowe zna­jo­me, Kasia i Mi­le­na przy­ję­ły to za­danie z wiel­kim en­tu­zja­zmem i od razu, gdy wy­szłyśmy z sali, za­czę­ły­śmy roz­ma­wiać na naj­róż­niej­sze te­ma­ty, o tym, co lu­bi­my robić w wol­nym cza­sie, jakie mamy zwie­rzę­ta w domu i wiele in­nych. Czas w ten spo­sób zle­ciał bar­dzo szyb­ko, a ja prze­ko­na­łam się, że wcale nie było tak źle, jak my­śla­łam, że bę­dzie. Gdy dziew­czy­ny skoń­czyły o­prowa­dzać mnie po szko­le, wy­mie­niłyśmy się nu­me­ra­mi te­lefo­nu, a one po­szły w swoją stro­nę. Ja na­to­miast sta­łam na środ­ku ko­ry­ta­rza, cze­ka­jąc na moją mamę, lecz nagle przy­po­mnia­łam sobie, że umó­wi­łyśmy się przed szko­łą. Ro­zej­rza­łam się do­okoła sie­bie i zda­łam sobie spra­wę, że tak na­praw­dę wcale nie u­wa­żałam na to, co mó­wi­ły o szko­le Mi­le­na i Kasia, bo bar­dziej in­te­reso­wa­ło mnie, żeby do­wie­dzieć się cze­goś o nich. Sta­łam w miej­scu i cały czas roz­glą­da­łam się, szu­ka­jąc kogoś kto mógł­by za­pro­wadzić mnie do wyj­ścia. W końcu zo­ba­czy­łam prze­cho­dzą­cą na­uczy­ciel­kę i za­py­tałam się jej, czy mo­gła­by wska­zać mi drogę do wyj­ścia. Pani po­wie­dzia­ła, żebym za nią po­szła i w taki oto spo­sób zna­lazłam się z po­wrotem przed szko­łą, gdzie już cze­ka­ła na mnie mama. Opo­wie­dzia­łam jej, jak wy­glą­da­ło moje pierw­sze spo­tka­nie z in­ny­mi u­czniami, a ona była wi­docz­nie za­do­wolona. Wsia­dły­śmy do auta, kie­ru­jąc się w stro­nę domu.

Od razu, gdy we­szłam do swo­je­go po­koju, u­sia­dłam na łóżku i za­czę­łam roz­my­ślać o tym, co mnie dzi­siaj spo­tka­ło i o tym, jaką ulgę poczu­łam, gdy o­ka­zało się, że wszy­scy byli bar­dzo przy­jaź­nie do mnie na­stawie­ni. Zda­łam sobie spra­wę, że nie­po­trzeb­nie my­śla­łam tak ne­ga­tyw­nie i że na­stęp­ne czte­ry lata w tej szko­le mogą o­ka­zać się bar­dzo cie­ka­we i warte za­pamię­tania. Zga­si­łam świa­tło w po­koju i po­łoży­łam się spać ze świa­do­mo­ścią, że już nie mam się czego oba­wiać.

 

Drukuj